środa, 13 kwietnia 2011

Co nowego w Dżalalabadzie w 2010 r.?

Rok 2010 był dla nas bogaty w wydarzenia.

Rewolucja i wojna

7 kwietnia, kiedy Damian akurat przyjechał do Biszkeku z dwoma woluntariuszami z Polski pracującymi na budowie na Issyk-kule, wybuchła rewolucja. Pod pałacem prezydencim zginęło około 90 demonstrantów, prezydent uciekł na południe kraju (czyli w rejon Dżalalabadu). Nocą ograbiono lub spalono setki sklepów. Po około dwóch tygodniach rozruchy przeniosły się do Dżalalabadu: najpierw stronnicy obalonego prezydenta zajęli urząd wojewódzki, niedaleko od naszego kościoła, następnie wyparto ich stamtąd, spalono domy prezydenta Bakijewa na przedmieściach. Wkrótce potem Kirgizi niezadowoleni z udziału w walkach Uzbeków, zaczęli atakować uzbecki uniwesytet. Milicji z trudem udało się rozdzielić kilkutysięczne tłumy Uzbeków i Kirgizów. W rezultacie kilka osób zginęło, kilkadziesiąt było rannych.
Dwa tygodnie później była powódź, która zalała także nasz dom – później trzeba było zmieniać podłogi. Wydawało się, że ten kataklizm uspokoi ludzi. Niestety na początku czerwca po nocnej bijatyce między młodzieżą uzbecką i kirgizską, rozpoczęły się zamieszki i walki w Oszu, gdzie mamy również kaplicę. Następnego dnia zaczęły się walki w Dżalalabadzie i okolicy. Młodzi Kirgizi opanowali transportery opancerzone i atakowali rejony zamieszkane przez Uzbeków, palili i grabili domy.
„W niedzielę w południe  grupa w sile 3 tys. weszła do miasta i zaczęły sie walki na końcu naszej ulicy. Dzięki silnemu oporowi  Uzbeków agresorzy przenieśli się do centrum. U nas znalazło schronienie kilka rodzin z małymi dziećmi: Kirgizi,Uzbecy i Rosjanie (nasi parafianie). Spalono wiele sklepów, hoteli, restauracji należących do Uzbeków oraz domy przy głównej ulicy. Strzały ucichły dzisiaj nad ranem, pozostały uzbeckie barykady zrobione ze ściętych drzew, kamienie zagradzające drogę na mahale (dzielnice uzbeckie). Z południowej części Kirgizji objętej walkami uciekło do Uzbekistanu ok. 100 tys.osób.  Teraz strach, gdyż działają w tym wszystkim elementy kryminalne, i są bardzo aktywne. Władze  wprowadziły stan wojenny, godzinę policyjną. W dzień w mieście jest bardzo mały ruch; przemieszczają się tylko Kirgizi. Brakuje żywności, dzisiaj dopiero można było kupić lepioszkę (chleb) po długiej kolejce. Pojawił sie prąd, gazu nadal nie ma. Z naszej garstki parafian w Dżalalabad i Osz, znajomych Kirgizow i Uzbeków nikt nie ucierpiał, jak tylko działały telefony, mieliśmy z nimi kontakt.”
(relacja Ojca Krzysztofa) Młodzi Kirgizi po 17-18 lat chodzili po mieście z bronią, tak jakby to były zdjęcia do filmu. Już po samych rozruchach było dużo rabunków i podpaleń. Oficjalna liczba ofiar to około 400 osób; 3 tysiące domów spłonęło, w tym budynki publiczne, sklepy, szpitale – najwięcej w Osz. Na razie trudno wyrokować co będzie się dalej działo, ale trzeba podkreślić, że przelano wiele krwi i zostały posiane ogromne ziarna nienawiści, z którymi można walczyć tylko z Bożą pomocą. Wielkim problemem jest także brak moralności u młodzieży. Niestety część naszych parafian po zakończeniu walk wyemigrowała – w tym także rodzina Rodziewiczów z Osz do Łodzi.

Zaraz po wydarzeniach w Oszu i Dżalalabadzie przyjechali przestawiciele Catholic Reliev Service, którzy na szeroką skalę zajęli się udzieleniem pomocy humanitarnej dla ofiar wojny. Rozdawali potrzebującym wszystko, co im  było potrzebne do przeżycia, a także zajęli się odbudową domów. Przekazali także kilkaset materacy i pościeli dla domów inwalidów i Domu Rekolekcyjnego na Issyk-Kule. My sami pomogliśmy przy remoncie instalacji dostarczającej ciepłą wodą dla domu dla dzieci inwalidów w Dżalalabadzie, a Ojciec Krzysztof zajął się przekazaniem dla domu dla upośledzonych umysłowo w Kizyl-kija używanego do tej pory przez księdza Jerzego w Biszkeku busa VW.
                                                                      
Ogromnie ważny był dla nas dwukrotny przyjazd Misjonarek Miłości, które pod kierownictwem przełożonej prowincjalnej z Taszkientu siostry Mai i przy pomocy Ojca Krzysztofa ponad miesiąc odwiedzały 1100 rodzin uzbeckich w Dżalalabadzie i Oszu. Nie tylko udzielały pomocy materialnej, ale także wlewały nadzieję w serca ludzi. Jak powiedział jeden muzułmanin po ich wizycie: „Dobrze, że istnieją chrześcijanie”. Mamy nadzieję, że siostry Matki Teresy z Kalkuty przyjadą do nas na stałe i prosimy przyjaciół naszej misji o modlitwę w tej intencji. Oprócz tego samodzielnie dzięki pomocy różnych sponsorów udzieliliśmy pomocy około 200 najbardziej potrzebującym rodzinom: ofiarom walk i ubogim.

Jak co roku na początku września przyjechała do nas Frau Hannelora z Bawarii. Pomagała naszym parafianom, inwalidom, starszym samotnym ludziam, a także ofiarom konfliktu etnicznego. Udzieliła pomocy na sumę 7000 Euro.

Br. Damian Wojciechowski

Ofiary można wpłacać na konto Biura Misyjnego (w rubryce "tytułem" - wpis "Kirgizja")
Rachunek PLN: 64203000451110000001018520
Rachunek USD: 82203000453110000000035690 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz