czwartek, 28 lipca 2011

Realcja jednego z Ojców, współcześnie pracujących na Białorusi

Z Archiwum

Warunki pracy duszpasterskiej w Republice Białoruś znane mi częściowo z autopsji skorelowane są, jak sądz,ę z pozbawianym demokracji życiem społeczeństwa. Państwo tamtejsze, za komunizmu i według wzorców relacji z Prawosławiem, jak tylko się da pragnie mieć kontrolę nad kościołem katolickim. Dlatego niekiedy trudno tam zaadoptować się (zwłaszcza młodszemu) duchowieństwu z Polski ukształtowanemu demokracją i Soborem Watykańskim II. Sądzę, że tischnerowski "homo sovieticus" ma się w Republice Białoruś wyjątkowo dobrze. Komunistom (także z Polski) udało się przez lata zniechęcić społeczeństwo białoruskie do bliższych kontaktów z Polakami z "Rzeczypospolitej". Pozostała właściwie szara sfera "small biznesu", nie całkiem legalnego, czyli handel przygraniczny.

Skoro np. na samej grodzieńszczyźnie (wg oficjalnych danych) można odnaleźć przedstawicieli dwudziestu narodowości, to tamtejsi Polacy przejawiają czasem lekki żal, że "za komuny to rodacy przyjeżdżali spragnienie wyrobów ze złota", a teraz nie tylko nie da się ich zauważyć, ale jeszcze niekiedy na terenie Polski określani są przez młodych współrodacy z Białorusi jako "ruskie" co bardzo ich boli. A w samej Republice Białoruś Polacy z Rzeczypospolitej są (nawet przez tamtejszych ziomków współcześni poważani lecz NIE do granic szaleństwa, ponieważ zapewne sprawiła to propaganda tamtejszych mediów.
Sporo już jest opowiadania się za rosyjskim punktem ujmowania zagadnień polityczno-społecznych. Także więc i ci i tamci Polacy patrzą na się trochę w duchu jakby nie całkiem prawdziwej gombrowiczowskiej groteski. W Republice Białoruś daje się zauważyć pielęgnacja folkloru przez Polaków, zaś w Polsce jest duży brak zainteresowania rodakami z Białorusi (poza sporadycznymi "akcjami").

Nawet na ulicy białoruskiej często także Polacy mówią po rosyjsku, gdyż nie wszystkich stać na taki upór, by od urzędników żądać wprowadzenia fakultatywnego języka polskiego w szkołach (nawet gdy istnieje oferta opłacania np. przez Wspólnotę Polską nauczycieli z Polski).

Na grodzieńszczyźnie społeczeństwo posiada upragniony język polski w liturgii katolickiej. Państwo pragnie by choć jedna Msza św. w niedziele była nawet także tu po białorusku. Ale język ten ceniony jest jako wykładowy i liturgiczny na bardziej wschodnich terenach oraz w katolickim seminarium w Pińsku. Dopiero od 17 lat katolicki kościół na Białorusi ma możność działania poprzez swe struktury (diecezje, seminaria duchowne, prasa). Potrzeby np. personalne w tych strukturach są duże zwłaszcza, że jest dążność do pogłębiania katechizacji i duchowości. Przy całej zauważalnej gorliwości kapłanów z Polski, nie sądzę, aby byli oni niezmiernie oczekiwani np. przez resorty państwowe. Do pracy duszpasterskiej potrzebna jest zresztą zgoda władzy świeckiej ("sprawka" wydawana na prośbę władzy duchownej ("numerus clausus"). Zakonnicy spoza Białorusi mogliby ewentualnie działać tamże wspólnotowo, gdyby poza wyżej wymienionym zezwoleniem mieli tam już zakonnych konfratrów - obywateli Białorusi (około dziesięciu). Zakonnice są cenione w katechezie i pracach społecznie użytecznych. Czasem Polska pojmowana jest przez niektórych romantycznie, z tęsknotą (w starszym pokoleniu i to nie zawsze).

Duszpasterskie potrzeby są wielkie. Poza miastami ludność jest bardzo rozproszona we wioskach i pracuje w kołchozach.

Obserwator
(znany webmasterowi)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz