poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Do Przyjaciół Afryki.

Korespondencja z Afryki,   Rutshuru. 

Witam serdecznie wszystkich Przyjaciół Afryki.

      W naszym rejonie Wielkich Jezior uspokoiło się – mamy nadzieję – na dobre. Słyszy się jeszcze tu i tam o jakichś nieprzyjemnych wydarzeniach, lub wieczorową porą strzały, które destabilizują i utrudniają nam rzycie, ale ogólnie, po 13 letniej wojnie rzycie wraca do normy. Pisze "normy" na sposób afrykański – to znaczy w większości przypadków rzycie dotknięte skutkami wojny. Bieda, pomijając bałagan na wielu poziomach, jest teraz spowodowana szczególnie opłatami w szkole na wszystkich poziomach. Trzeba mieć zawsze na uwadze, ze afrykańskie rodziny są bardzo wielodzietne. Właśnie jeden z naszych pracowników – kilka dni temu ogłosił z wielka radością i satysfakcją urodziny jego 12 dziecka! Poza tym ma jedno adoptowane! Ogólnie Kongolijczycy bardzo kochają dzieci. W mentalności afrykańskiej posiadanie wielu dzieci świadczy o bogactwie, bo przecież nie maja w domu ani 12 garnków, ani łóżek, ani pokojów, ani talerzy, ale mogą mieć np. 12 dzieci. I dla Afrykańczyka to, że te dzieci nie maja co jeść lub, w co się odziać, to już jest drugorzędny problem. Ale świadomość się zmienia jak wszędzie na świecie. Kiedy rozmawiam z młodzieżą klas maturalnych mówią mi: ja nie będę miał wiele dzieci, bo nie chce, żeby one cierpiały tak jak ja.
      Uczniowie kontynuują naukę – przynajmniej jakiś reprezentant rodziny, pomimo problemów z opłatami. Każdego ranka, dyrektor wyrzuca uczniów z klas, by w ten sposób zmusić rodziców do postarania się o jakiś grosz. Z kolei dyrektor musi z tego opłacić profesorów. Jestem świadkiem tego, że na pierwszej lekcji z 70 uczniów w klasie zostaje tylko 10 -15 którzy są utrzymywani przez Maitri lub Adopcje Serca. Reszta z wielkimi oporami i często ze łzami w oczach opuszcza klasę, po jakimś dniu wracają z małą oplata i godzinami przepisują materiał. Niektórzy, niestety nie wracają do szkoły.  Ich nauka jest związana zarówno z wielkim pragnieniem kontynuowania za wszelka cenę jak i cierpieniem.
      Otóż kilka lat temu, w 2008 roku, w czasie trwającej wojny, przy powtarzających się ucieczkach z Rutshuru, bombardowaniach i strzelaninach rozpoczęliśmy budowę dużej sali - jakby wbrew wszystkiemu. Była to jedyna budowla wznosząca się w czasie wojny w okolicach – oczywiście z wielkimi przerwami w pracach. Było to zarazem jedyne miejsce pracy dla miejscowej ludności z posiłkiem. Pracowało przy budowie 70 osób i to na dniówkę. Z tego względu praca się przedłużała, ale tutaj, na tych terenach nie ma rozwiązań idealnych. Do dużej Sali dodaliśmy jeszcze wielką salę na górze i 2 salki na dole, bo potrzeby widzieliśmy ogromne w związku z przyrostem każdego dnia miejscowej ludności. Wielu ludzi przybywało z lasów i się osiedlali w Rutshuru, bo gdzieś tam było jeszcze gorzej i niebezpieczniej – i tak już pozostawali. Same Rutshuru, w związku z przyrostem naturalnym każdego roku o jakieś 2 setki liczy już wiele ludności. Także widzieliśmy potrzebę założenia Internetu, czytelni na górze, radia itp. Do pomocy włączyli się liczni ludzie świeccy, organizmy, jak i inne szkoły. 
      Dzięki tej współpracy powstało, można powiedzieć, wielkie dzieło. Jak wiele można zrobić przy dobrych chęciach, bo w końcu zostaliśmy stworzeni do dobrych dzieł, jak mówi Pismo, które Bóg nam z góry przygotował - tylko Bóg czeka na naszą gotowość i współpracę?
      Przed przedstawieniem działalności Centrum chciałabym wam powiedzieć, że Afryka to kopalnia talentów, że w każdej najmniejszej miejscowości można zakładać Centrum Kultury, że Afrykańczykom nie potrzeba suflerów na scenie, bo to są ludzie słowa, którym operują świetnie, że szkoda, że nie maja środków, ani struktur na rozwijanie swoich talentów, że nie ma w najbliższym terenie uniwersytetu dla artystów. Zatańczyć – proszę bardzo, zaśpiewać – proszę bardzo, przemówić - proszę bardzo, zorganizować coś – proszę.
      Także sami widzicie, że sam pomysł utworzenia Ośrodka Kultury, jest tutaj pomysłem trafionym w dziesiątkę. 
      Zaraz po wojnie zgłosiły się pierwsze grupy, które przedstawiały na jeszcze budującej się scenie w pożyczonych ubraniach i butach, a także pożyczonych czy gdzieś zorganizowanych wisiorkach.
      Do tej pory przewinęło się przez Centrum tysiące ludzi. Odbyło się sporo spotkań i działalności artystycznej na rożnych poziomach i dla różnego wieku. Do programu, który załączam, należały: teatry, konferencje, debaty, koncerty, zawody szkolne, filmy, formacje rożnego rodzaju i na rożnych poziomach, święta oraz konkursy biblijne, poezji, ortografii, wiedzy ogólnej, piosenek, tańca.
      Tylko ostatnio: obchodziliśmy w Centrum Święto Kobiet. Nauczycielki ze szkół podstawowych pisały prace na temat: „Kobieta wyemancypowana". Prace zostały wcześniej sprawdzone i ocenione przez profesorów. Na spotkaniu otwartym – 6 marca, w którym uczestniczyło wiele osób, broniły swoich prac, były występy grup artystycznych, konferencja, a na koniec nagrody za najlepsze prace.
      Jeszcze wcześniej rozpoczęliśmy formacje dla dziennikarzy. Skorzystało z niej 48 młodych ludzi, a nawet brał w niej udział pułkownik. Zdecydowaliśmy się na to, by rozwinąć i kontynuować ten mały uniwersytet. 
      Tworzą się również teatralne grupy dziecięce, które przyciągają spora widownie.
      Każdą działalność można by było opisać oddzielnie. Ale to, co jest ważne, że ludność Rutshuru, która jest typowa ludnością rolnicza, zaczyna interesować się działalnością kulturalną. Frekwencja ludzi prostych jest bardzo liczna, szczególnie, gdy spotkania są darmowe. Młodzież bardzo chętnie uczestniczy w rożnych konkursach i debatach. 
       Nie brakuje też i problemów: finansowych, żeby wspomóc nieco prawie każdą grupę szczególnie na początku oraz zorganizować nagrody. Problemów czasowych, bo każda działalność wymaga przygotowania, spotkań, to jest moja dodatkowa praca. Problemów z zachowaniem młodzieży, która całe swoje dzieciństwo i młodość przeżyła w strachu, na ucieczkach i była świadkiem przemocy. Widać wyraźnie, że wydarzenia wojny w wielu przypadkach zakłóciły harmonijne dojrzewanie młodych ludzi. Dlatego to Centrum jest jakby odskocznią i ostoją dla młodych angażujących się w działalność kulturalna. 
        Chciałabym Wam wszystkim serdecznie podziękować za Wasze zaangażowanie i współpracę: Bóg zapłać. A w imieniu wszystkich korzystających z tego dobrodziejstwa Centrum Kultury przekazuje: GRAND MERCI. 
                                  
                                                                       Z serdecznym siostrzanym pozdrowieniem
                                                                       s. Grażyna Wojnowska ( Pallotynka)

RDC/ Rutshuru; 2011-03-16
           



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz