sobota, 27 sierpnia 2011

Nowa parafia w Kirgistanie

Z archiwum

2006-05-20

6 stycznia na wysokości 3,5 tysiąca metrów na płaskowyżu Susamyr przy temperaturze -20 stopni Ordynariusz Kirgizji, jezuita, Ojciec Aleksander Kahn spotkał się z Ojcem Krzysztofem Korolczukiem, by przekazac mu dekret o założeniu w Dżalalabadzie parafii błogosławionej Matki Teresy z Kalkuty i o mianowaniu Ojca Krzystofa proboszczem tej parafii.
Po kilku minutach Ojciec Aleksander pojechal spowrotem do Talasu, położonego na granicy z Kazachstanem, gdzie służy on obecnie miejscowym katolikam. A my razem z Ojcem Krzysztofem mieliśmy jeszcze 600 km drogi przez zaśnieżone góry sięgające 5000 metrów. Kirgizja to jedna z 5 środkowo-azjatyckich byłych republik sowieckich, które nagle pojawiły się na mapach świata w 1991, ale i tak pozostały dla większości ludzi wielką nieznaną. Kirgizja graniczy z Kazachstanem, Chinami, Tadżykistanem i Uzbekistanem. Powierzchnia Kirgizji, to mniej więcej 2/3 powierzchni Polski. 90% kraju pokrywają góry sięgające do 7500 metrów. Żyje tutaj około 5 milionów ludzi: Kirgizi, Uzbecy, Rosjanie, Ujgurowie, Dunganie, Niemcy, Ukraińcy, Kurdowie, Tadżycy, Turcy, Polacy, przesiedleńcy z Kaukazu - w sumie około 100 narodowości. W latach 30 i 40-tych XX wieku dziesiątki tysięcy katolików: Polaków, Ukrańców, Niemców, Litwinów i Koreańczyków - zostało zesłanych przez Stalina do Kirgizji. Jeden z największych punktów zbiorczych armii Andersa mieścił się Dżalalabadzie, był tutaj także polski cmentarz, który niestety się nie zachował.

sobota, 20 sierpnia 2011

Samarytanin Madagaskaru

Z Archiwum

Artykuł o. Stanisława Gronia SJ ukazał się w Posłańcu Serca Jezusowego nr 8 w 2002 roku.
Uczący się w Chyrowie chłopcy nazywali o. Jana Beyzyma drugim Juliuszem Verne. Przepadali bardziej za opowiadanymi przez niego historiami niż za lekturą książek tamtego pisarza. On sam nazywał siebie Tatarem i uważał się za żebraka zbierającego jałmużnę w imię Chrystusa. Współbracia nazywali go Kozakiem; w ich oczach uchodził za oryginała i marzyciela. Współczesna mu prasa francuska określała go polskim samarytaninem. W swych listach określał sam siebie: posługacz trędowatych oraz tatarsko-afrykańska mość.
Jego postać towarzyszyła mi - można by rzec - od zawsze. Jako maturzysta dostałem od mojego katechety książkę T. Weyssenhoff pt. Ojczyzna z wyboru, opisującą pracę misyjną o. Beyzyma. Zachwyciłem się tą postacią.
Po moim wstąpieniu do nowicjatu jezuitów w Starej Wsi spotkaliśmy się - owszem jakby poza czasem, ale w tej samej przestrzeni. O. Beyzym bowiem spędził w Starej Wsi prawie sześć lat życia zakonnego. Tu zaczęły się jego pierwsze marzenia o pracy misyjnej. Tu odbywał - pod okiem o. H. Jackowskiego SJ - swój dwuletni nowicjat, tu w latach 1872-77 studiował filozofię. Później przebywał tu na tak zwanej trzeciej probacji, którą odbył pod kierunkiem o. M. Mycielskiego SJ w latach 1884-1885. Po latach, wspominając to miejsce, o. Beyzym powiedział: Nie pamiętam, żebym się kiedy w życiu czuł tak swobodnym i szczęśliwym, jak wtedy, kiedy się za mną furta zamknęła i usłyszałem: jesteś przyjęty.

sobota, 13 sierpnia 2011

Radio Chikuni

Chikuni to rolnicza osada położona w południowej prowincji Zambii, 30 km od miasta Monze. To właśnie tu przed 100 laty, w 1905 roku, powstała pierwsza placówka misyjna w tym regionie Afryki. Otworzył ją o. Moreau SJ. Dzisiaj na tym skrawku zambijskiej ziemi w samym środku buszu funkcjonują szkoły podstawowe, szkoły średnie, college dla nauczycieli, działa misyjny szpital i rozgłośnia radiowa. Obecnie parafię podzieloną na 21 stacji misyjnych, w których działa 170 małych wspólnot chrześcijańskich, prowadzą trzej jezuici.
Pomysł zbudowania radia i uruchomienia rozgłośni wydawał się na początku zupełnie szalony. Potrzebne były duże pieniądze i zaangażowanie wielu ludzi. Pomoc przyszła od Misji Jezuickich oraz wielu innych organizacji. Całe przedsięwzięcie zorganizowali o. Tadeusz Świderski oraz o. Andrzej Leśniara. Trzeba było zacząć od zera. Od wykopania fundamentów pod budynek radia, sprowadzenia elektronicznego sprzętu i stworzenia zespołu dziennikarzy, który tworzą miejscowi katolicy wykształceni w tutejszych szkołach. Miało to być bowiem radio tworzone przez lud Batonga dla ludu Batonga. Radio ruszyło w październiku 1999 roku.

środa, 10 sierpnia 2011

Jezuici na Bliskim Wschodzie

Z archiwum

o. Ryszard Wtorek SJ Kair, październik 2005 r.

Od początku swego istnienia Towarzystwo Jezusowe próbowało podjąć pracę misyjną na Bliskim Wschodzie. Nie było to łatwe, albowiem w owym czasie cały ten region był pod panowaniem Turków osmańskich, nieufnie, a wręcz wrogo nastawionych do chrześcijan "z Zachodu". W swoich usiłowaniach dotarcia na "saraceński" Bliski Wschód jezuici uprzywilejowali Egipt oraz tzw. "Wielką Syrię", obejmującą tereny obecnie należące do Libanu i Syrii. Na terenach tych, w ogromnej części zamieszkanych przez muzułmanów, znajdowały się spore skupiska arabskojęzycznych chrześcijan obrządków wschodnich. Przed opisem aktualnej działalności Towarzystwa Jezusowego na Bliskim Wschodzie, w celu przybliżenia charakteru jego pracy apostolskiej, najpierw warto zapoznać się z kilkoma najważniejszymi datami związanymi z obecnością jezuitów w tym regionie.

Niełatwe misji początki.

piątek, 5 sierpnia 2011

Podziękowania - Centrum Kultury w Rutshuru

Sr. Grażyna Wojnowska                                                                    Rutshuru le 2011-04-26
Paroisse Rutshuru
Rwanda

                                                          
                                                                                 Grupa Misyjna przy parafii św. Andrzeja Boboli 
                                                                                 W Warszawie, ul. Rakowiecka

Podziękowania

      Za pomoc materialna na wybudowanie  ogrodzenia Centrum Kultury w Rutshuru /RDC

      Chciałabym serdecznie podziękować za częściowe dofinansowanie budowy płotu Centrum Kultury w Rutshuru.
      Od października 2009 roku w Centrum Kaoze, które zostało również wybudowane dzięki hojności ludzi, 5 odbywa się wiele zajęć na rożnych poziomach: filmy, spektakle teatralne, konferencje, dokształcenia, koncerty, debaty, rożnego rodzaju konkursy z nagrodami, zawody międzyszkolne itp. Jednym słowem budowa tego Centrum przyczynia się codziennie do rozwoju kulturalnego I intelektualnego miejscowej ludności, która jest typowa ludnością rolnicza. Daje się zauważyć również coraz większa frekwencje młodzieży na poważnych, filozoficznych spotkaniach. Do podziękowania załączam program Centrum I zdjęcia z działalności oraz list ogólny o naszej obecnej  sytuacji w Rutshuru. 

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Do Przyjaciół Afryki.

Korespondencja z Afryki,   Rutshuru. 

Witam serdecznie wszystkich Przyjaciół Afryki.

      W naszym rejonie Wielkich Jezior uspokoiło się – mamy nadzieję – na dobre. Słyszy się jeszcze tu i tam o jakichś nieprzyjemnych wydarzeniach, lub wieczorową porą strzały, które destabilizują i utrudniają nam rzycie, ale ogólnie, po 13 letniej wojnie rzycie wraca do normy. Pisze "normy" na sposób afrykański – to znaczy w większości przypadków rzycie dotknięte skutkami wojny. Bieda, pomijając bałagan na wielu poziomach, jest teraz spowodowana szczególnie opłatami w szkole na wszystkich poziomach. Trzeba mieć zawsze na uwadze, ze afrykańskie rodziny są bardzo wielodzietne. Właśnie jeden z naszych pracowników – kilka dni temu ogłosił z wielka radością i satysfakcją urodziny jego 12 dziecka! Poza tym ma jedno adoptowane! Ogólnie Kongolijczycy bardzo kochają dzieci. W mentalności afrykańskiej posiadanie wielu dzieci świadczy o bogactwie, bo przecież nie maja w domu ani 12 garnków, ani łóżek, ani pokojów, ani talerzy, ale mogą mieć np. 12 dzieci. I dla Afrykańczyka to, że te dzieci nie maja co jeść lub, w co się odziać, to już jest drugorzędny problem. Ale świadomość się zmienia jak wszędzie na świecie. Kiedy rozmawiam z młodzieżą klas maturalnych mówią mi: ja nie będę miał wiele dzieci, bo nie chce, żeby one cierpiały tak jak ja.